W moim odczuciu podejście osób niepełnosprawnych do życia jest zgoła odmienne od podejścia osób pełnosprawnych. Mam na myśli szczególnie stosunek do problemów, z którymi każdy z nas na co dzień się boryka. Oczywiste jest to, że nie można porównywać skali problemów, ponieważ coś, co dla jednego jest ogromnym ciężarem dla innego będzie błahostką.
Z perspektywy czasu, myślę że wszystkie złe rzeczy, które mnie w życiu spotkały, ostatecznie wyszły mi na dobre. Zamiast mnie „wykończyć” tylko mnie wzmocniły lub dały w zamian coś wspaniałego – na przykład nowego przyjaciela. Nie jest tajemnicą, że w naszym kraju, mamy tendencję do zbytniego narzekania. Ciągle coś jest nie tak – tego za mało, tamtego za dużo.
To tak, jak co roku z naszą pogodą – raz za zimno i chcemy lato, a gdy już przychodzi narzekamy, że jest za gorąco. Nie wiem skąd to się bierze! Może już po prostu mamy taką mentalność i tyle. Cały problem chyba głównie rozbija się o to, że ludzie mają problem z dowartościowaniem rzeczy naprawdę ważnych. Czasem nawet tych najdrobniejszych, które w większej ilości składają się na całość naszego bytu.
Znam wielu ludzi, którym pomimo, że są zdrowi, sprawni, mają pieniądze i wspaniałe rodziny, wciąż czegoś brakuje i są wręcz nieszczęśliwi. Chcą od życia więcej i więcej, ale tylko tych ogromnych rzeczy, nie zauważając tego, co tak naprawdę dzieje się wokół nich. Od wielu osób w moim życiu słyszałem, że choć mam prawo narzekać to jednak tego nie robię i że chyba mam coś nie tak z głową. Nie potwierdzam, nie zaprzeczam Słyszałem też, że są osoby, które w porównaniu ze mną „nie mają prawa” narzekać, a często to robią.
Oczywiście, że mają prawo! Choć fajnie by było, gdyby korzystały z tego prawa jak najrzadziej Moje podejście jest takie: Po co się użalać, skoro można od razu przejść do działania i rozwiązania sprawy? Nie potrafisz czegoś zrobić sam, idź do ludzi, pomogą ci. Ty bądź zawsze dla nich, oni będą dla ciebie.
Znam wielu tetrusów* i osób z różnymi stopniami niepełnosprawności, które, co naturalne, też mają swoje cięższe dni, ale generalnie są pogodne i zadowolone z życia. Coś co dla zdrowych może być drobnostką, dla nich może być wielką rzeczą, dającą mnóstwo radości.
Chciałbym, żebyśmy byli bardziej dla siebie i uczyli się od siebie nawzajem. Myślę że, dzięki temu wszyscy będziemy szczęśliwsi i bardziej usatysfakcjonowani z życia codziennego.
Ja też oczywiście otrzymałem wiele pomocy od przyjaciół, znajomych i znakomicie zdaje sobie sprawę, że bez nich już dawno by mnie tu nie było. To w dużej mierze dzięki nim jestem bardzo szczęśliwym facetem i mam dużo satysfakcji z tego, co robią dla mnie i dla innych.
Jest jednak jedna rzecz, która daje mi więcej radości – to, że mogę coś zrobić dla nich, pomóc w każdej chwili, choćby odebrać telefon o 3 w nocy, bo ktoś potrzebuje pogadać lub zasypia za kierownicą Tak to o Tobie Maciek
Na koniec przykład z ostatnich dni, który dał mi wiele radości. Miałem okazję gościć w zaprzyjaźnionej restauracji, co było dla mnie dużym przeżyciem. Mimo problemów z transportem, a raczej z tym, że lekki nie jestem (chyba muszę przejść na dietę ) było tam rewelacyjnie, super klimat, naprawdę dobre jedzenie, miłe towarzystwo.
„Wychodząc” już z restauracji, zapytałem Majkę: Czy możemy tu jeszcze chwilę posiedzieć na słoneczku, bo jest tak fajnie, gorąco? Chciałem, by ta chwila trwała jeszcze trochę, bo było mi mega dobrze. Tak, to był mój szczęśliwy dzień i oby wszyscy takie mieli jak najczęściej.